sobota, 14 września 2013

Pizza po niemiecku

Podczas gdy reszta załogi  ,,robiła się na bóstwo'' Jakob popijał wino.
- Ja bardzo lubię wino-  powiedział, gdy ktoś zapytał czemu raczy się winkiem zamiast szykować się do wyjścia. W końcu włożył biały podkoszulek i bez zbędnych ceregieli wyszedł na ulicę, gdzie wszyscy już na niego czekali.

W pizzerni Gerhard siedział przy stoliku i szperał w laptopie. Gdy zauważył nas zamknął laptopa, a my usieliśmy do stolika.
- Co chcecie zjeść ? - spytał po niemiecku.
- To jest pizzeria - powiedział Marek - to pizzę z piwem. Podszedł kelner i zaczął notować zamówienie. Każdy wybrał inną pizze i zgodziliśmy się wymienić porcjami tak aby każdy mógł spróbować wszystkich rodzajów.Gerhard zamówił Szpecle (takie kluski lane) z mięsną roladą i czerwoną kapustą. Po czym zaczął przemówienie.
- On mówi że jest zadowolony z naszej pracy - tłumaczył z zapałem Jakob- następna budowa będzie w Berlinie i jak macie pytania to na nie odpowie.
- spytaj go kiedy zobaczymy pieniądze - zapytał Krzysiek
Gerhard spojrzał na Jakoba w oczekiwaniu na tłumaczenie na niemiecki ,tymczasem odpowiedzi na nasze pytania zaczął udzielać sam Jakob.
- Dostaniesz kasę jak będziesz miał rachunek.
- Dlaczego pracujemy tak długo bez przerwy na śniadanie ? - dopytywał Marek
Odpowiedź znowu padła z ust Jakoba - słuchajcie zrobimy sobie kiedy będziemy chcieli powiedzmy o 9.00 pół godziny.

Kelner przyniósł pierwszą pizze a Jakob przyssał się do piwa. Po czym dalej udzielał kolejnych odpowiedzi na pytania.W końcu Gerhar zapytał  o czym jest rozmowa
- Das ist kein Thema , nur dumlich Fragen- wyjaśnił Jakob. Po czym wdał się w dłuższą rozmowę z Gerhardem. My tymczasem testowaliśmy kolejne wersje pizzy, pojawiały się na naszym stole .Właściwie smakowały tak samo , choć trzeba przyznać że całkiem nieźle. Tymczasem Jakub zawzięcie coś tłumaczył Gerhardowi , który z coraz większym trudem przysłuchiwał się wywodowi.
- Jakob - w końcu powiedział Krzysiek-  on kompletnie Ciebie nie rozumie ! Spiłeś się i bełkoczesz .
- Ja wsiaane ne kocze.- oburzył się Jakob.

Wkrótce wstaliśmy i zbieraliśmy się do wyjścia gdy spostrzegliśmy ze Jakob wcale się nie podniósł z krzesła. Wzięliśmy go pod pachy i jak kukiełkę pokierowaliśmy do pensjonatu.




1 komentarz: