czwartek, 14 lutego 2013

Po pracy

Tym razem robota posuwała się sprawniej, każdy wiedział co robić nie trzeba było czekać, aż szef przypomni sobie co tak właściwie mamy robić. Budynek też był prosty bez ganków i innych udziwnień. Aby jak najszybciej zwolnić dźwig znowu pracowaliśmy do późna.  W drodze powrotnej biały transporter gdzieś się zapodział.

- I gdzie teraz ? - spytał Krzysiek - gdy dojechaliśmy do ronda.
- To miasteczko mijaliśmy po drodze, pamiętam tu w lewo. - przypominałem z coraz większym trudem drogę powrotną.
- A teraz ? - Spytał na kolejny skrzyżowaniu.
- Chyba prosto...

Zrobiło się ciemno i okazało się, że zupełnie zgubiliśmy drogę.
- Gdzie ja kurna jestem ? Gdzieś ty mnie wywiózł ? - zaczął panikować Krzysiek
- Spokojnie, zatrzymaj się koło tej knajpy, zaraz spytam o drogę. - Uspakajałem.

Wszedłem do  tureckiej restauracji , podszedłem do barmana i powiedziałem mu po niemiecku, że szukam drogi do Stockheim. W odpowiedzi usłyszałem nie zrozumiałem tureckie słowa.Po chwili jakiś klient zapytał mnie o co chodzi , wyszedł na zewnątrz i pokazał nam drogę powrotną. Do pensjonatu dojechaliśmy 2 godziny po innych członkach brygady.
- Coście tak długo robili ? Spytał  Jakob gdy otwierałem drzwi do pokoju.
- Zwiedzali - stwierdził Krzysiek.

Był już późno więc telefon do domu w sprawie pieczątki odłożyłem na następny dzień. Szybko coś zjeść i spać pomyślałem gdy w końcu usiadłem na łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz