-Stary - powiedział Krzysiek - Ty tu masz pewnie 60 puszek gulaszu angielskiego . Z głodu nie umrzesz ... najwyżej z nudów.
Dowcip Krzyśka nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia.Po zjedzeniu zawartość puszki , zabrałem się do obliczeń.
- Jutro o godzinie 6.00 zaczynamy pracę , minus pół godziny na dojazd , minus półgodziny żeby się przygotować , umyć ,wypić kawę. Zegarek trzeba nastawić 5.00 - powiedziałem .
Nieco później leżałem w łóżku . Niemiecka impreza, która obywała dwa pokoje dalej, nie pozwalała mi zasnąć , gdy już ucichło , przejechał pociąg tłukąc stalowymi kołami po szynach , już prawie zasypiałem gdy samolot z pobliskiego lotniska startował z potężnym hukiem. W końcu zasnąłem . Już po chwili budzik zakończył mój sen. Półprzytomny wstałem , ubrałem się , poszedłem szybkim krokiem do łazienki. W pośpiechu umyłem się. W czajniku już kipiała woda na kawę , gdy wróciłem do pokoju. Krzysiek zalał kawę wrzątkiem i pobiegł do łazienki. Ja tymczasem zabrałem się do wymiany zamka w drzwiach do pokoju. Nie chciałem, aby Niemcy podpieprzyli mi laptopa. Na szczęście wkładka, którą wziąłem z Polski pasowała.
- Cak, cak i gotowe - powiedziałem z zadowoleniem, gdy Krzysiek wracał z łazienki . Pomysł z zabezpieczeniem drzwi przypadł mu do gustu. Chwilę później już biegliśmy do auta.
- Długo będziemy na was jeszcze czekać ? - powitał nas Jakob gdy wsiadaliśmy do samochodu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz