- Szkoda kasy na takie podróże - powiedział Krzysiek gdy szykował makaron na spaghetti.
Ponieważ ja nie miałem zielonego pojęcia o gotowaniu to Krzysiek gotował wykorzystując zapasy konserw, które przywiozłem z Polski. Gulasz angielski królował jako podstawa naszych posiłków, za to odmian było kilka. Gulasz z kaszą na ciepło , gulasz z chlebem na zimno , zapiekana w bułce z gulaszem angielskim , spaghetti z gulaszu angielskiego. Wszystkie te potrawy smakowały mniej więcej tak samo,ale po pracy byłem tak głodny , że nie zastanawiałem się nad niuansami sztuki kulinarnej.
- Dobrze że mamy keczup i piwo , bo inaczej trudno by było to zjeść - powiedziałem do Krzyśka gdy połknąłem pierwszy kęs spaghetti ,które smakowało niczym mydło.
- Jak ci nie smakuje, nie jedz -oburzył się Krzysiek- Możesz sam sobie gotować.
- Nie.... nie.... ! Smakuje ! Mniam ! Mniam !
- Po obiedzie muszę się wykąpać .
- Chyba jest tu jakaś łazienka ?
- Za kuchnią są prysznice , ale tam nie byłem , bo nigdy nie było czasu.
- Ja muszę zadzwonić do domu żeby pieczątkę mi wysłali , tylko nie wiem na jaki adres.
- Ja też muszę pogadać z żoną .
- Wieczorem pójdziemy do kafei internetowej.
Krzysiek wyciągał ręczniki i mydło gdy poszedłem umyć naczynia.W parterowym baraku robotniczym przerobionym na ,,Hotel" były długie ciemne korytarze . Po drodze mijałem innych lokatorów wymieniając niemieckie pozdrowienie ,,Hallo". Kuchnia posiadała wszystko co posiadać powinna. Oprócz szafek, zlewu i kuchenki elektrycznej z wyłącznikiem czasowym, na wypadek gdyby ktoś zapomniał ją wyłączyć , wyposażona była także rogówkę i stół. Znalazłem na zlewie butelkę z płynem do mycia naczyń i zabrałem się do roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz