Tym razem robota posuwała się sprawniej, każdy wiedział co robić nie trzeba było czekać, aż szef przypomni sobie co tak właściwie mamy robić. Budynek też był prosty bez ganków i innych udziwnień. Aby jak najszybciej zwolnić dźwig znowu pracowaliśmy do późna. W drodze powrotnej biały transporter gdzieś się zapodział.
- I gdzie teraz ? - spytał Krzysiek - gdy dojechaliśmy do ronda.
- To miasteczko mijaliśmy po drodze, pamiętam tu w lewo. - przypominałem z coraz większym trudem drogę powrotną.
- A teraz ? - Spytał na kolejny skrzyżowaniu.
- Chyba prosto...
Zrobiło się ciemno i okazało się, że zupełnie zgubiliśmy drogę.
- Gdzie ja kurna jestem ? Gdzieś ty mnie wywiózł ? - zaczął panikować Krzysiek
- Spokojnie, zatrzymaj się koło tej knajpy, zaraz spytam o drogę. - Uspakajałem.
Wszedłem do tureckiej restauracji , podszedłem do barmana i powiedziałem mu po niemiecku, że szukam drogi do Stockheim. W odpowiedzi usłyszałem nie zrozumiałem tureckie słowa.Po chwili jakiś klient zapytał mnie o co chodzi , wyszedł na zewnątrz i pokazał nam drogę powrotną. Do pensjonatu dojechaliśmy 2 godziny po innych członkach brygady.
- Coście tak długo robili ? Spytał Jakob gdy otwierałem drzwi do pokoju.
- Zwiedzali - stwierdził Krzysiek.
Był już późno więc telefon do domu w sprawie pieczątki odłożyłem na następny dzień. Szybko coś zjeść i spać pomyślałem gdy w końcu usiadłem na łóżku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz