Śniadanie rozpoczęło się o piątej trzydzieści. Dla właściciela pensjonatu była to pora stanowczo za wczesna. Co chwila ziewał gdy przynosił wędliny, żółty ser,bułki, masło, dżem, herbatę i kawę. Jakob zjadł bułeczkę popił kawą i stanął w drzwiach czekając na nas nerwowo. W pośpiechu skończyliśmy jeść i udaliśmy się do pokojów po torby ze śniadaniem do pracy.
- Widziałeś coś takiego ?- spytał w pokoju Krzysiek gdy szykowaliśmy się do wyjścia - Zjadł jedną bułeczkę cały dzień zapiepszania, a Jakob je jedną bułkę !
- Drugą zje w robocie - powiedziałem
- I co , 13 godzin na 2 bułkach i kawie dałbyś radę ? - dociekał
- Nie wiem - wsadziłem klucz do zamka i zamknąłem drzwi- Może Jakob jest na diecie.
Szybkim krokiem dotarliśmy do białego busa , gdzie Jakob z kwaśną miną przywitał nas gorąco.
- Panienki to długo jeszcze będą się stroić ?
- Czego chcesz ? Mamy jeszcze pół godziny i zdążymy z palcem w nosie - odparłem.
- Wsiadać nie gadać - uciął Jakob.
Aby kolejny raz nie zgubić trasy, wszyscy pojechaliśmy busem Gerharda. Bus miał 3 miejsca, więc Krzysiek pojechał w budzie z tyłu siedząc na papie.
Jakob prowadził samochód komentując co chwilę sytuację na drodze.
-Widziałeś tam po prawej na parkingu ? Polaczki. Pełno ich tutaj. Pracuję tu już dwadzieścia lat i nigdy ich tu tyle nie było.
- Dziwisz się -Wtrącił Marek- przecież można już legalnie pracować w Niemczech.
W radiu niemieckie przeboje przerywane były wiadomościami , to znowu leciała muzyka. Położyłem wygodnie głowę i usnąłem. Już po chwili dojechaliśmy na miejsce. Ogromne L.K.W-e stało już na drodze koło placu budowy czekając na rozładunek.
Wypad strzelcy ! - wrzasnął Jakob - do roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz