Rano Jakob wypił kawę na śniadanie i czekał nerwowo aż zjemy. Szef zostawił budowę na jego głowie a sam gdzieś pojechał by pojawić się dopiero za kilka dni w nowym miejscu. Cała ekipa po wczorajszym sukcesie głodna była kolejnych. Postawimy tę budę w 4 dni oznajmił Jakob w drodze na budowę, Ja miałem z Krzyśkiem położyć płyty gipsowe na całym parterze a Jakob z Mariuszem mieli położyć dachówki.do roboty zabraliśmy się sprawnie Tymczasem na budowę zajechał samochód z dachówkami.
- Ani niech nie myśli, że zostawi to na placu - syknął Jakob gdy zauważył , że kierowca wyszedł z kabiny szukać płaskiego miejsca na palety z dachówkami - te dachówki są nam potrzebne na dachu , proszę je tam wyładować. - krzyczał po niemiecki przekrzykując warkot silnika.
Kierowca kiwną głową i zabrał się do ustawiania samochodu tak by dźwigiem wyładowczym HDS znaleźć się jak najbliżej dachu. Po godzinie kręcenia , podjeżdżania i manewrowania dalej znajdował się w punkcie wyjścia. Auto było po prostu za długie i można było co najwyżej zamówić inny dźwig, żeby podał materiały z placu na dach lub podać dachówki ręcznie.
- Musisz załatwić nam ten dźwig- tłumaczył szefowi Jakob przez telefon inaczej -nie zdążymy położyć dachu.
Wkrótce pojawił się drugi dźwig i Jakob zażądał przerwania wszelkich prac i pomocy przy wyładunku.
W tym momencie plan szybkiej budowy spalił na panewce.
Polski gastarbeiter
Jak znalazłem prace za 4000 Euro na miesiąc czyli prawdziwe warunki pracy w Niemczech
poniedziałek, 23 grudnia 2013
sobota, 14 września 2013
Pizza po niemiecku
Podczas gdy reszta załogi ,,robiła się na bóstwo'' Jakob popijał wino.
- Ja bardzo lubię wino- powiedział, gdy ktoś zapytał czemu raczy się winkiem zamiast szykować się do wyjścia. W końcu włożył biały podkoszulek i bez zbędnych ceregieli wyszedł na ulicę, gdzie wszyscy już na niego czekali.
W pizzerni Gerhard siedział przy stoliku i szperał w laptopie. Gdy zauważył nas zamknął laptopa, a my usieliśmy do stolika.
- Co chcecie zjeść ? - spytał po niemiecku.
- To jest pizzeria - powiedział Marek - to pizzę z piwem. Podszedł kelner i zaczął notować zamówienie. Każdy wybrał inną pizze i zgodziliśmy się wymienić porcjami tak aby każdy mógł spróbować wszystkich rodzajów.Gerhard zamówił Szpecle (takie kluski lane) z mięsną roladą i czerwoną kapustą. Po czym zaczął przemówienie.
- On mówi że jest zadowolony z naszej pracy - tłumaczył z zapałem Jakob- następna budowa będzie w Berlinie i jak macie pytania to na nie odpowie.
- spytaj go kiedy zobaczymy pieniądze - zapytał Krzysiek
Gerhard spojrzał na Jakoba w oczekiwaniu na tłumaczenie na niemiecki ,tymczasem odpowiedzi na nasze pytania zaczął udzielać sam Jakob.
- Dostaniesz kasę jak będziesz miał rachunek.
- Dlaczego pracujemy tak długo bez przerwy na śniadanie ? - dopytywał Marek
Odpowiedź znowu padła z ust Jakoba - słuchajcie zrobimy sobie kiedy będziemy chcieli powiedzmy o 9.00 pół godziny.
Kelner przyniósł pierwszą pizze a Jakob przyssał się do piwa. Po czym dalej udzielał kolejnych odpowiedzi na pytania.W końcu Gerhar zapytał o czym jest rozmowa
- Das ist kein Thema , nur dumlich Fragen- wyjaśnił Jakob. Po czym wdał się w dłuższą rozmowę z Gerhardem. My tymczasem testowaliśmy kolejne wersje pizzy, pojawiały się na naszym stole .Właściwie smakowały tak samo , choć trzeba przyznać że całkiem nieźle. Tymczasem Jakub zawzięcie coś tłumaczył Gerhardowi , który z coraz większym trudem przysłuchiwał się wywodowi.
- Jakob - w końcu powiedział Krzysiek- on kompletnie Ciebie nie rozumie ! Spiłeś się i bełkoczesz .
- Ja wsiaane ne kocze.- oburzył się Jakob.
Wkrótce wstaliśmy i zbieraliśmy się do wyjścia gdy spostrzegliśmy ze Jakob wcale się nie podniósł z krzesła. Wzięliśmy go pod pachy i jak kukiełkę pokierowaliśmy do pensjonatu.
- Ja bardzo lubię wino- powiedział, gdy ktoś zapytał czemu raczy się winkiem zamiast szykować się do wyjścia. W końcu włożył biały podkoszulek i bez zbędnych ceregieli wyszedł na ulicę, gdzie wszyscy już na niego czekali.
W pizzerni Gerhard siedział przy stoliku i szperał w laptopie. Gdy zauważył nas zamknął laptopa, a my usieliśmy do stolika.
- Co chcecie zjeść ? - spytał po niemiecku.
- To jest pizzeria - powiedział Marek - to pizzę z piwem. Podszedł kelner i zaczął notować zamówienie. Każdy wybrał inną pizze i zgodziliśmy się wymienić porcjami tak aby każdy mógł spróbować wszystkich rodzajów.Gerhard zamówił Szpecle (takie kluski lane) z mięsną roladą i czerwoną kapustą. Po czym zaczął przemówienie.
- On mówi że jest zadowolony z naszej pracy - tłumaczył z zapałem Jakob- następna budowa będzie w Berlinie i jak macie pytania to na nie odpowie.
- spytaj go kiedy zobaczymy pieniądze - zapytał Krzysiek
Gerhard spojrzał na Jakoba w oczekiwaniu na tłumaczenie na niemiecki ,tymczasem odpowiedzi na nasze pytania zaczął udzielać sam Jakob.
- Dostaniesz kasę jak będziesz miał rachunek.
- Dlaczego pracujemy tak długo bez przerwy na śniadanie ? - dopytywał Marek
Odpowiedź znowu padła z ust Jakoba - słuchajcie zrobimy sobie kiedy będziemy chcieli powiedzmy o 9.00 pół godziny.
Kelner przyniósł pierwszą pizze a Jakob przyssał się do piwa. Po czym dalej udzielał kolejnych odpowiedzi na pytania.W końcu Gerhar zapytał o czym jest rozmowa
- Das ist kein Thema , nur dumlich Fragen- wyjaśnił Jakob. Po czym wdał się w dłuższą rozmowę z Gerhardem. My tymczasem testowaliśmy kolejne wersje pizzy, pojawiały się na naszym stole .Właściwie smakowały tak samo , choć trzeba przyznać że całkiem nieźle. Tymczasem Jakub zawzięcie coś tłumaczył Gerhardowi , który z coraz większym trudem przysłuchiwał się wywodowi.
- Jakob - w końcu powiedział Krzysiek- on kompletnie Ciebie nie rozumie ! Spiłeś się i bełkoczesz .
- Ja wsiaane ne kocze.- oburzył się Jakob.
Wkrótce wstaliśmy i zbieraliśmy się do wyjścia gdy spostrzegliśmy ze Jakob wcale się nie podniósł z krzesła. Wzięliśmy go pod pachy i jak kukiełkę pokierowaliśmy do pensjonatu.
sobota, 30 marca 2013
Niemcy nie są wyjątkowo rzetelni.
W Polsce panują mity na temat mieszkańców Republiki Federalnej Niemiec. Banały typu dokładność, rzetelność i jakość są bezrefleksyjnie powielane przez media. Tymczasem fakty są nieco inne. W prawdzie Niemcy nie ukradną ci samochodu, ale potrafią wykorzystać przewagę językowa i wprowadzić w błąd choćby podczas podpisywania prozaicznej umowy na internet. Naprawdę niemiecka rzetelność wychodzi gdy wzajemne kontakty wykraczają nieco poza zwyczajowe hallo. Niemcy to zwykli ludzie i wśród nich zdarzają się osoby skłonne do nadużyć.
Warto zdać sobie sprawę także z tego, że populacja mieszkańców Republiki Federalnej jest zróżnicowana kulturowo. Duże ilości imigrantów wnoszą do tego państwa własne zwyczaje i normy kulturowe , które przekładają się na postrzeganie Niemców jako społeczeństwa.
Stereotyp o wyjątkowej rzetelności Niemców jest stary jak świat, i ma z prawdą tyle wspólnego co niemiecki mówiący o tym że wszyscy Polacy to złodzieje.
Warto zdać sobie sprawę także z tego, że populacja mieszkańców Republiki Federalnej jest zróżnicowana kulturowo. Duże ilości imigrantów wnoszą do tego państwa własne zwyczaje i normy kulturowe , które przekładają się na postrzeganie Niemców jako społeczeństwa.
Stereotyp o wyjątkowej rzetelności Niemców jest stary jak świat, i ma z prawdą tyle wspólnego co niemiecki mówiący o tym że wszyscy Polacy to złodzieje.
Oto kilka przygód, które przeżyłem osobiście w kontaktach z naturalnymi Niemcami.
1.) W pensjonacie, w którym nocowałem dłuższy czas były uszkodzone drzwi. Nie sposób było tego nie zauważyć, gdyż dziura znajdująca się u dołu drzwi była dobrze widoczna podczas wchodzenia na strych gdzie znajdował się mój pokój. Jednak po tygodniowym pobycie właściciel pensjonatu postanowił znaleźć sponsora wymiany drzwi. Zażądał odszkodowania za ,, poczynione'' szkody. Tylko znajomość świadka , który potwierdził moją wersję uchroniła mnie przed nieuzasadnionym roszczeniem.
Czytaj dalej
wtorek, 5 marca 2013
Wiecha po niemiecku
Tym razem szef był bardzo zadowolony bo już o szesnastej dźwig mógł opuścić plac budowy, a na kalenicy pojawiła się wiecha. Symbol wieńca jest Niemcom dobrze znany i sprawił, że na placu budowy pojawił się grill z kiełbaskami i piwo.
- Bierzcie tę biała kiełbasę, ta czerwona jest chyba z trocin - poinstruował Jakob po czym spytał gospodarza o pochodzenie wędlin.
- Die weiße wurst ist aus dem Schweinefleisch , und die rote ist aus dem Rindfleisch. - Odpowiedział Pan Memel. Tym razem Jakob nie miał okazji zabłysnąć swoją wiedza językową, gdyż brat właściciela w nadwyraz dobrym humorze przetłumaczył nam znaczenie słów przedmówcy.
- Muuuu - powiedział pokazując palcem na czerwoną kiełbasę, po czym wskazał białą kiełbasę i powiedział - Chrum ,chrum ..... kłi kłi
- Jak nie przestanie sobie robić z nas żartów to mu chyba w mordę dam - oburzył się Marek
- Tylko nie rób scen... to dopiero była by afera !- Uspokajał Krzysiek - Niech się śmieje a my go skasujemy.
- Wyobrażam sobie wiadomości w dzienniku : Polska ekipa budowlana pobiła właściciela budowy ! - he he... - wszystkim zrobiło się weselej.
- Nasz wielki sukces zmontowaliśmy budę w półtora dnia - Cieszył się Marek
- Dalibyśmy radę szybciej tylko trzeci tir utknął wczoraj w korku i dojechał dopiero dzisiaj rano - przechwalał się Jakob.
Oszczędności na kosztach wynajmu dźwigu wprawiły Gerharda w tak dobry humor, że zaprosił nas na pizze.
Wcześniej niż zwykle skończyliśmy robotę , pojechaliśmy do pensjonatu i wszyscy zaczęli biegać po pokojach żeby się sprawnie umyć i przebrać w cywilne ubrania.
- Bierzcie tę biała kiełbasę, ta czerwona jest chyba z trocin - poinstruował Jakob po czym spytał gospodarza o pochodzenie wędlin.
- Die weiße wurst ist aus dem Schweinefleisch , und die rote ist aus dem Rindfleisch. - Odpowiedział Pan Memel. Tym razem Jakob nie miał okazji zabłysnąć swoją wiedza językową, gdyż brat właściciela w nadwyraz dobrym humorze przetłumaczył nam znaczenie słów przedmówcy.
- Muuuu - powiedział pokazując palcem na czerwoną kiełbasę, po czym wskazał białą kiełbasę i powiedział - Chrum ,chrum ..... kłi kłi
- Jak nie przestanie sobie robić z nas żartów to mu chyba w mordę dam - oburzył się Marek
- Tylko nie rób scen... to dopiero była by afera !- Uspokajał Krzysiek - Niech się śmieje a my go skasujemy.
- Wyobrażam sobie wiadomości w dzienniku : Polska ekipa budowlana pobiła właściciela budowy ! - he he... - wszystkim zrobiło się weselej.
- Nasz wielki sukces zmontowaliśmy budę w półtora dnia - Cieszył się Marek
- Dalibyśmy radę szybciej tylko trzeci tir utknął wczoraj w korku i dojechał dopiero dzisiaj rano - przechwalał się Jakob.
Oszczędności na kosztach wynajmu dźwigu wprawiły Gerharda w tak dobry humor, że zaprosił nas na pizze.
Wcześniej niż zwykle skończyliśmy robotę , pojechaliśmy do pensjonatu i wszyscy zaczęli biegać po pokojach żeby się sprawnie umyć i przebrać w cywilne ubrania.
poniedziałek, 25 lutego 2013
Duża brecha
W drodze na piętro naszej budowy Marek przypomniał mi o brakującej pieczątce.
- Jak potrzebujesz te formularze na fakturę to mam je w pokoju. Ja już rachunek wystawiłem.- Dzięki ! -odpowiedziałem- Cholera zapomniałem zadzwonić wczoraj o domu żeby podać adres na jaki mają mi wysłać pieczątkę ...
- Lepiej wyślij esemesa to może szybciej odczytają.- poradził Marek
- Dobry pomysł , wczoraj w tym hałasie nie umiałem się dogadać przez telefon.
Poszedłem na koniec budynku, żeby w spokoju wystukać adres i zadzwonić do domu. Tymczasem na budowie pojawił się Gerhard i także pomagał przy montażu. Montaż piętra przebiegał zgodnie z planem. uszczelka, ściana tylna, boczna,działowa ,druga działowa. W pewnym momencie trzeba było ustawić ściany bo podczas montażu uciekły nieco z winkla. Jakob zauważył, że Krzysiek właśnie zlazł naczepy i poszedł po wodę, postanowił więc go wykorzystać.
- Krzysiek rzuć tu brechę na piętro !
- Którą ?
- Tą dużą czerwoną długą na metr pięćdziesiąt.
Całe piętro było już przykryte płytami stropowymi więc wrzucenie brechy na piętro było proste .Tylko w miejscu klatki schodowej nie było stropu bo miały tam stanąć schody. Przypadkiem Krzysiek właśnie to miejsce wybrał aby wrzucić ogromny łom na piętro.Pchnięty z duża siłą ciężki Łom poszybował niczym oszczep ponad ścianą parteru i zamiast wylądować na podłodze pierwszego piętra pofrunął dalej na parter mijając głowę Gerharda , który właśnie wszedł do pomieszczenia. Gerhardowi słabo się zrobiło i gdy zdał sobie sprawę jak blisko było od poważnego wypadku. Wyszedł z pomieszczenia i bez słowa siadł na płytach gipsowych .
- Co ty kutwa robisz !! - wrzasnął Jakob - przecież mogłeś go zabić.
- Sam kazałeś mi wrzucić łom na piętro ! - bronił się Krzysiek - nie wiedziałem, że tam nie ma podłogi !
Krzysiek podszedł do szefa.
Entschuldigung , entschuldigung , entschuldigung - powtarzał jak mantrę żeby wyrazić że nie planował zamachu na życie szefa. Ten gdy w końcu wstał, włożył swój kask i już się z nim nie rozstawał.
Krzysiek podszedł do szefa.
Entschuldigung , entschuldigung , entschuldigung - powtarzał jak mantrę żeby wyrazić że nie planował zamachu na życie szefa. Ten gdy w końcu wstał, włożył swój kask i już się z nim nie rozstawał.
Etykiety:
2013,
Bawaria,
budowa,
budowie,
budowlańców,
budynek,
gastarbeiter,
Niemczech,
praca,
w,
w Bawarii
czwartek, 21 lutego 2013
Dieta Jakoba
Śniadanie rozpoczęło się o piątej trzydzieści. Dla właściciela pensjonatu była to pora stanowczo za wczesna. Co chwila ziewał gdy przynosił wędliny, żółty ser,bułki, masło, dżem, herbatę i kawę. Jakob zjadł bułeczkę popił kawą i stanął w drzwiach czekając na nas nerwowo. W pośpiechu skończyliśmy jeść i udaliśmy się do pokojów po torby ze śniadaniem do pracy.
- Widziałeś coś takiego ?- spytał w pokoju Krzysiek gdy szykowaliśmy się do wyjścia - Zjadł jedną bułeczkę cały dzień zapiepszania, a Jakob je jedną bułkę !
- Drugą zje w robocie - powiedziałem
- I co , 13 godzin na 2 bułkach i kawie dałbyś radę ? - dociekał
- Nie wiem - wsadziłem klucz do zamka i zamknąłem drzwi- Może Jakob jest na diecie.
Szybkim krokiem dotarliśmy do białego busa , gdzie Jakob z kwaśną miną przywitał nas gorąco.
- Panienki to długo jeszcze będą się stroić ?
- Czego chcesz ? Mamy jeszcze pół godziny i zdążymy z palcem w nosie - odparłem.
- Wsiadać nie gadać - uciął Jakob.
Aby kolejny raz nie zgubić trasy, wszyscy pojechaliśmy busem Gerharda. Bus miał 3 miejsca, więc Krzysiek pojechał w budzie z tyłu siedząc na papie.
Jakob prowadził samochód komentując co chwilę sytuację na drodze.
-Widziałeś tam po prawej na parkingu ? Polaczki. Pełno ich tutaj. Pracuję tu już dwadzieścia lat i nigdy ich tu tyle nie było.
- Dziwisz się -Wtrącił Marek- przecież można już legalnie pracować w Niemczech.
W radiu niemieckie przeboje przerywane były wiadomościami , to znowu leciała muzyka. Położyłem wygodnie głowę i usnąłem. Już po chwili dojechaliśmy na miejsce. Ogromne L.K.W-e stało już na drodze koło placu budowy czekając na rozładunek.
Wypad strzelcy ! - wrzasnął Jakob - do roboty.
- Widziałeś coś takiego ?- spytał w pokoju Krzysiek gdy szykowaliśmy się do wyjścia - Zjadł jedną bułeczkę cały dzień zapiepszania, a Jakob je jedną bułkę !
- Drugą zje w robocie - powiedziałem
- I co , 13 godzin na 2 bułkach i kawie dałbyś radę ? - dociekał
- Nie wiem - wsadziłem klucz do zamka i zamknąłem drzwi- Może Jakob jest na diecie.
Szybkim krokiem dotarliśmy do białego busa , gdzie Jakob z kwaśną miną przywitał nas gorąco.
- Panienki to długo jeszcze będą się stroić ?
- Czego chcesz ? Mamy jeszcze pół godziny i zdążymy z palcem w nosie - odparłem.
- Wsiadać nie gadać - uciął Jakob.
Aby kolejny raz nie zgubić trasy, wszyscy pojechaliśmy busem Gerharda. Bus miał 3 miejsca, więc Krzysiek pojechał w budzie z tyłu siedząc na papie.
Jakob prowadził samochód komentując co chwilę sytuację na drodze.
-Widziałeś tam po prawej na parkingu ? Polaczki. Pełno ich tutaj. Pracuję tu już dwadzieścia lat i nigdy ich tu tyle nie było.
- Dziwisz się -Wtrącił Marek- przecież można już legalnie pracować w Niemczech.
W radiu niemieckie przeboje przerywane były wiadomościami , to znowu leciała muzyka. Położyłem wygodnie głowę i usnąłem. Już po chwili dojechaliśmy na miejsce. Ogromne L.K.W-e stało już na drodze koło placu budowy czekając na rozładunek.
Wypad strzelcy ! - wrzasnął Jakob - do roboty.
Etykiety:
Bawaria,
berlin,
na budowie,
Niemcy,
praca,
w Niemczech
czwartek, 14 lutego 2013
Po pracy
Tym razem robota posuwała się sprawniej, każdy wiedział co robić nie trzeba było czekać, aż szef przypomni sobie co tak właściwie mamy robić. Budynek też był prosty bez ganków i innych udziwnień. Aby jak najszybciej zwolnić dźwig znowu pracowaliśmy do późna. W drodze powrotnej biały transporter gdzieś się zapodział.
- I gdzie teraz ? - spytał Krzysiek - gdy dojechaliśmy do ronda.
- To miasteczko mijaliśmy po drodze, pamiętam tu w lewo. - przypominałem z coraz większym trudem drogę powrotną.
- A teraz ? - Spytał na kolejny skrzyżowaniu.
- Chyba prosto...
Zrobiło się ciemno i okazało się, że zupełnie zgubiliśmy drogę.
- Gdzie ja kurna jestem ? Gdzieś ty mnie wywiózł ? - zaczął panikować Krzysiek
- Spokojnie, zatrzymaj się koło tej knajpy, zaraz spytam o drogę. - Uspakajałem.
Wszedłem do tureckiej restauracji , podszedłem do barmana i powiedziałem mu po niemiecku, że szukam drogi do Stockheim. W odpowiedzi usłyszałem nie zrozumiałem tureckie słowa.Po chwili jakiś klient zapytał mnie o co chodzi , wyszedł na zewnątrz i pokazał nam drogę powrotną. Do pensjonatu dojechaliśmy 2 godziny po innych członkach brygady.
- Coście tak długo robili ? Spytał Jakob gdy otwierałem drzwi do pokoju.
- Zwiedzali - stwierdził Krzysiek.
Był już późno więc telefon do domu w sprawie pieczątki odłożyłem na następny dzień. Szybko coś zjeść i spać pomyślałem gdy w końcu usiadłem na łóżku.
- I gdzie teraz ? - spytał Krzysiek - gdy dojechaliśmy do ronda.
- To miasteczko mijaliśmy po drodze, pamiętam tu w lewo. - przypominałem z coraz większym trudem drogę powrotną.
- A teraz ? - Spytał na kolejny skrzyżowaniu.
- Chyba prosto...
Zrobiło się ciemno i okazało się, że zupełnie zgubiliśmy drogę.
- Gdzie ja kurna jestem ? Gdzieś ty mnie wywiózł ? - zaczął panikować Krzysiek
- Spokojnie, zatrzymaj się koło tej knajpy, zaraz spytam o drogę. - Uspakajałem.
Wszedłem do tureckiej restauracji , podszedłem do barmana i powiedziałem mu po niemiecku, że szukam drogi do Stockheim. W odpowiedzi usłyszałem nie zrozumiałem tureckie słowa.Po chwili jakiś klient zapytał mnie o co chodzi , wyszedł na zewnątrz i pokazał nam drogę powrotną. Do pensjonatu dojechaliśmy 2 godziny po innych członkach brygady.
- Coście tak długo robili ? Spytał Jakob gdy otwierałem drzwi do pokoju.
- Zwiedzali - stwierdził Krzysiek.
Był już późno więc telefon do domu w sprawie pieczątki odłożyłem na następny dzień. Szybko coś zjeść i spać pomyślałem gdy w końcu usiadłem na łóżku.
Etykiety:
domów,
gastrabeiter,
Niemczech,
praca,
pracy,
w Niemczech
Subskrybuj:
Posty (Atom)