Tuż przed granicą na ostatniej stacji zatankowaliśmy do pełna, bo w Niemczech paliwo jest strasznie drogie. Trzypasmową autostradą pędziliśmy do Berlina. Polskie radio jakiś czas jeszcze dodawało otuchy.Nagle autostrada się skurczyła i samochody wlekły się w korku. Jak spóźnimy się na spotkanie to dopiero będzie komedia pomyślałem. Po godzinie w korku w upiornym słońcu minęliśmy przeszkodę i nasza grupa znowu popędziła do celu. Grupę prowadził Jarek, który miał GPS i dość ciężką nogę. Z mojego Cinquecento musiałem wyciągnąć wszystko co się da, żeby ich nie stracić z pola widzenia. Wjazd do Berlina był nieco nerwowy.... łatwo się zgubić w dużym mieście .W końcu dotarliśmy na miejsce. Było już późno a my ciągle czekaliśmy przed pensjonatem na szefa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz