sobota, 22 września 2012

Ściana

Gdy wszystkie krokwie znalazły swoje miejsce, zaczęliśmy ustawiać ściany do kąta prostego z godnie z życzeniem kierownika budowy.  W końcu Jakob stwierdził ,że jest O.K. i poszedł z Markiem na dach by rozpocząć foliowanie dachu. Tymczasem zawołał mnie Gerhard.
-Roman , zerdrück die Wand ! - wskazał palcem na ściankę działową w klatce schodowej. Ponieważ znałem trochę niemiecki , zrozumiałem, że chce żeby ją zmiażdżyć.
- Crash it down ? - spytałem dla pewności po angielsku .
- Yes !- odpowiedział Gerhard, który czas jakiś spędził w Stanach.
- O.K.  - Ciągle dźwięczały mi w uszach słowa Jakoba  ,,Jak będziesz się ciągle pytał to pomyślę, że jesteś głupi '' - ,, Jak ci każę urwać klamkę to masz ją urwać , natychmiast ''. Gerhard pojechał do sklepu po materiały, a ja zostałem ze swoim zadaniem. ,, Nie obchodzi mnie jak i czym. Masz to zrobić natychmiast'' znowu przypomniał mi się Jakob. Nożykiem budowlanym naciąłem płytę . Niestety dom wykonany był z płyt cementowo-włóknowych niezwykle twardych i nacięcie nożyka było tak płytkie, że nie osłabiło ściany. Złapałem młot dziesięciokilowy i uderzyłem w ścianę . Młot odbił się od ściany zostawiając niewielkie wgniecenie .
- Mam rozwalę ją młotem - powiedziałem sam do siebie - tylko muszę się pośpieszyć bo zaraz Gerhard wróci.
Bum, bum, bum  , słychać było w całym domu gdy rozwalałem ścianę , nikt jednak nie przyszedł sprawdzić co się dzieje. Każdy był zajęty swoim zadaniem. Bum, bum, bum , dziura w ścianie pomału się powiększała .
Rozwaliłem prawie pół ściany gdy wrócił Gerhard . Przechodząc koło mnie rzucił okiem w moją stronę .
Na twarzy jego wymalował się wyraz szoku  i zdumienia.
- Roman !! Was machst du ?


niedziela, 16 września 2012

Scheiße Konstruktion

Tej nocy nie przeszkadzały mi pociągi , samochody , samoloty , spałem jak zabity. O piątej rano budzik zadzwonił. Gdy się wygramoliłem z łóżka,  Krzyśka już nie było w pokoju. Pobiegłem do toalety.
-Mam 30 minut do wyjazdu więc wszystko co najważniejsze trzeba załatwić teraz - pomyślałem -Przynajmniej o piątej rano człowiek ma 5 minut dla siebie.
Toaleta była zajęta.Szarpnąłem  klamkę drugiej kabiny , toaleta - była zajęta , pociągnąłem klamkę trzeciej kabiny  - toaleta była zajęta , pociągnąłem klamkę ostatniej kabiny - drzwi się uchyliły. Usiadłem  na niemieckiej (najlepszej na świecie) muszli klozetowej  i zacząłem rozmyślać , co jakiś czas jednak spoglądając na zegarek . Po chwili z  pierwszej kabiny ktoś wylazł i usłyszałem głos Jakoba
- Słuchaj Marek jak się nie sprężymy to gówno tu zarobimy . Musimy pracować szybciej.
- To da się szybciej ? - Spytał Darek opuszczając drugą kabinę
- Gerhard mówił, że niemiecka ekipa taki dom stawia w jeden dzień. Potem dźwig odjeżdża a oni go wykańczają w 3 dni.
- I co uwierzyłeś mu ? - Spytał Krzysiek gdy wyszedł z trzeciej kabiny.
- Nie wiem ...- - Zawahał się Jakob.- normalnie Niemcy w robocie nigdy się nie spieszą.
- Ładnie zintegrowana ekipa , razem pracują , jedzą ,śpią nawet w kiblu razem siedzą - pomyślałem gdy w pośpiechu opuszczałem toaletę. Zostało 23 minuty na na wszystko : kawę , śniadanie , żeby posprzątać i żeby się ubrać. Tym razem wszystko poszło jak w zegarku i koło samochodu Jakoba byliśmy  wcześniej od niego. Laptop pojechał tym razem z nami , wcale nie byłem pewien, że Niemcom można ufać.
Dźwigowy spał jeszcze w kabinie gdy dotarliśmy na budowę. Auto znowu trzeba było ,,cak, cak`` rozładować. Zabraliśmy się za ściany działowe na pietrze a później krokwie . Upał znowu nam dokuczał. Tymczasem na plac budowy wlazł facet ubrany na czarno. Siwiejące włosy miał uczesane na jeża, a nieco pociemniała karnacja skóry zdradzała , że papierosy towarzyszą mu nie od wczoraj. Spojrzał z obrzydzeniem na ściany i stropy .
- Scheiße Konstruktion - powiedział . Zapalił papierosa i  wziął do ręki duży stalowy kątownik i przyłożył do kąta. Kątownik nie leżał jak powinien tylko huśtał się w kącie wskazując wadę montażu. Przyłożył do kolejnego kąta to samo.
- Masz Marek swoją ,,bułkę z masłem`` - powiedziałem do siebie , gdy okazało się, że był to kierownik budowy i kazał wszystkie ściany ustawić do winkla.

środa, 12 września 2012

Das ist Verboten

Po przerwie przyszła pora na płyt stropowe, ściany drugiego piętra zewnętrzne i wewnętrzne. Cały dzień nosiłem narzędzia to na parter to na piętro, mocowałem ściany, kierowałem pracą dźwigu. To wszystko biegiem w tropikalnym upale. W końcu pierwsze piętro było gotowe i mogliśmy zacząć pakować narzędzia do samochodu.To była najdłuższa dniówka w moim życiu 14 godzin . Była godzina 20.00 gdy wyruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu.  W drodze powrotnej humor Jakoba się nieco poprawił bo Gerhard wręczył mu zgrzewkę piwa dla całej ekipy.
Nie zdążyliśmy wejść do pokoju, gdy na korytarzu zatrzymał nas niski facet w białej koszuli. To był kierownik hotelu.
- On pyta czy zmieniliście zamek w drzwiach -  przetłumaczył słowa kierownika Jakob.
- Oczywiście ,ja tu mam prywatne rzeczy, po co ktoś ma w nich grzebać - stwierdziłem.
- On mówi, że sprzątaczka nie może posprzątać pokoju.
- Sami pokój posprzątamy .
- On mówi że to niezgodne z przepisami przeciw pożarowymi.
- Co za bzdura . Takie drzwi z płyty pilśniowej otwiera się jednym kopniakiem. Powiedz mu że jak będziemy jechać to zmienimy zamek na ten co był.
Jakob jeszcze tłumaczył moje słowa gdy kierownik poczerwieniał ze złości i wrzasnął .
- Aber das ist verboten !
- Słuchajcie nikt wam niczego tu nie ukradnie . To są Niemcy - uspokajał Jakob.
Pięć minut później zmieniłem zamek na oryginalny  i zabrałem się za kolację. Wyjąłem puszkę gulaszu angielskiego . Kroiłem chleb gdy usłyszałem pukanie do drzwi . To był Jakob , który przyniósł 2 puszki piwa.
- Tu macie po piwie - powiedział - tylko puszki mi macie oddać. I słuchajcie nie ma zastanawiania się na budowie. Jak coś wam każę zrobić, macie to zrobić i nie zadawać głupich pytań. Jak powiem , że masz urwać klamkę , to masz to zrobić i nie interesuje mnie to jak i czym . Ma być zrobione i już. Jutro zaczynamy znowu o szóstej.



sobota, 8 września 2012

Urwij klamkę

Temperatura z każdą godziną rosła . Półtora litrowa butelka wody mineralnej , którą zabrałem do pracy była pusta. Pod plastikowym kaskiem budowlanym było gorąco niczym w szklarni. Była godzina dziesiąta , gdy na placu budowy pojawili się właściciele. W cieniu rozłożyli stoliczek z kawą i wodą mineralną . Nikt jednak nie odważył się pójść po wodę bez zgody szefa. W końcu właścicielka podeszła do Marka i spytała . 
-  Um wie viel Uhr macht ihr Pause ? (O której godzinie będzie przerwa?)
- Alles ist Prima !! Picco bello !! Cak ! Cak! - odparował Marek, zadowolony że opanował język niemiecki.Na twarzy włascicleki pojawił się wyraz zdumienia i skierowała się do naszego szefa.
-Jak przyjdzie na to pora. - wyjaśnił po niemiecku Gerhard - Najpierw postawią cały parter.
Żar lał się z bezchmurnego nieba .Wokół budynku niemiecka ekipa stawiała rusztowania. My mordowaliśmy się jeszcze z kilkoma ścianami, które nie chciały do siebie pasować , a Gerhard niezadowolony z postępów prac mamrotał Zu langsam,zu langsam. Elementy dostarczone z fabryki nie pasowały . Żeby zamontować ostatnie ściany trzeba było przesunąć już stojące a potem skorygować ich położenie, co przedłużało prace. W końcu koło czternastej parter był gotowy. 
- Pause ! wrzasnął Jakob.
Wszyscy natychmiast znaleźli się koło stoliczka śniadaniowego . Pochłonąłem butelkę wody , a drugą zmoczyłem głowę i zabrałem się za gulasz angielski . Pauza miała tylko 30 min, więc nie było czasu na zabawę. Nie zjesz, będziesz pracował głodny Bóg wie jak długo - pomyślałem.
- Za mocno mocujesz te ściany do haka - powiedział Jakob do Krzyśka -  Potem musimy długo odkręcać te nakrętki . Nakrętkę  przykręć na dwa obroty. Rozumiesz ? 
-Jak to dwa obroty ? To się może urwać z haka !!
- Co ty się pytasz ? Powiedziałem ! Jak ci powiem, że masz urwać klamkę to masz ją urwać, natychmiast ! Jasne ?  Jak Ty będziesz się o wszystko pytać to pomyślę, że jesteś głupi . Ściany mocujesz nakrętkami do haka na dwa obroty.- zakończył rozmowę Jakob.

wtorek, 4 września 2012

Super łata

Ruch w Berlinie o tej porze był niewielki .Stary Golf Jakoba mijał kolejne skrzyżowania , a nieskazitelny porządek w samochodzie,  mówił że właściciel dbał o niego jak o Rolls-Royce-a . Drzemałem na tylnym fotelu , od czasu do czasu budziła mnie rozmowa .
- Długo robisz w Niemczech - spytał Marek
- 20 lat - odrzekł Jakob
- I jak tu jest ?
- Normanie ... trzeba zapiepszać... ale przynajmniej płacą jak należy.
Słońce wstawało, świecąc ostrym światłem prosto oczy , w radiu leciały niemieckie wiadomości. Znowu przysnąłem.
- Co on powiedział ?- spytał Marek
- Kto ? - Jakob
- No ten Gebels ... nasz szef... , że co mamy mówić jak będą nas pytali ?
- Aaa ! Alles ist prima . Picco bello !
- Alles ist prima. Picco bello . Alles ist prima .Mamrotał pod nosem Marek swoje pierwsze słowa po niemiecku od czasu Hansa Klossa.
Tymczasem dojechaliśmy na plac budowy. Biały VW Transporter szefa stał już na miejscu obok ogromnej ciężarówki z elementami przyszłego domu.
- Wyładować samochód, ale Cak! Cak!- Zakomenderował Jakob w imieniu szefa, z którym uciął sobie pogawędkę. Pozostała część brygady biegała do auta po kolejne elementy ekwipunku , które trzeba było zanieść na fundament przyszłego domu. Niedługo później dojechał dźwig. Krzysiek wlazł na ogromną naczepę i zaczepił pierwszy element do haka dźwigu. Długa na 10 m ściana poszybowała w górę, by za chwilę zawisnąć tuż nad fundamentem.
Romek pchaj te ścianę do linii fundamentu . Mocniej !- wrzeszczał  Jakob. Podczas gdy ja z całych sił napierałem na ścianę, Jakob wywiercił otwory w fundamencie i zamocował do ściany dwa wielkie rozpieraki budowlane. Marek odczepił ścianę z haka. Gerhard przyłożył swoją specjalną łatę do ściany i ustawił ścianę w pionie. W powietrze poszybowała druga ściana i sytuacja się powtórzyła. Poranną bryzę zaczął zastępować tropikalny upał. Wkrętarki udarowe tłukły się podczas wkręcania długich wkrętów , które łączyły ściany ze sobą.
-Bułka z masłem- stwierdził Marek gdy trzecia ścinana już stała  na fundamencie. Przyszła kolej na ściany wewnętrzne. Podmuch wiatru rozbujał wiszącą  3 metry nad naszymi głowami ścianę działową. Gerhard wziął swoją specjalną łatę i za jej pomocą nakierował  ścianę na miejsce montażu.  Trzymał łatę wspartą na podłodze, gdy my rękami staraliśmy się ustabilizować ścianę. Dałem sygnał dźwigowemu żeby opuszczał ładunek. Podmuch wiatru znowu obrócił ścianę  i dźwigowy z mistrzowską precyzją postawił ją na łacie Gerharda .Zanim dźwig ponownie uniósł ścianę, łata wygięła się niczym banan . Całe szczęście, że to nie ja tę łatę trzymałem pomyślałem, gdy Gerhard sprawdzał jeszcze czy aby na pewno super łata jest do wywalenia.



niedziela, 2 września 2012

Pokój w hotelu

W małym hotelowym pokoju były:  meble pamiętające czasy NRD ,  nieszczelne okna i zapaszek grzyba, który starano się ukryć poprzez częste wietrzenie pomieszczenia. Byłem zmęczony i głodny. Otworzyłem torbę z prowiantem.
-Stary - powiedział Krzysiek - Ty tu masz pewnie 60 puszek gulaszu angielskiego . Z głodu nie umrzesz ... najwyżej z nudów.
 Dowcip Krzyśka nie zrobił na mnie szczególnego wrażenia.Po zjedzeniu zawartość puszki , zabrałem się do obliczeń.
- Jutro o godzinie 6.00 zaczynamy pracę , minus pół godziny na dojazd , minus półgodziny żeby się przygotować , umyć ,wypić kawę. Zegarek trzeba nastawić 5.00 - powiedziałem .
Nieco później leżałem w łóżku . Niemiecka impreza, która obywała dwa pokoje dalej, nie pozwalała mi zasnąć , gdy już ucichło , przejechał pociąg tłukąc stalowymi kołami po szynach , już prawie zasypiałem gdy samolot z pobliskiego lotniska startował z potężnym hukiem. W końcu zasnąłem . Już po chwili budzik zakończył mój sen. Półprzytomny wstałem , ubrałem się , poszedłem szybkim krokiem do łazienki. W pośpiechu  umyłem się. W czajniku już kipiała woda na kawę , gdy wróciłem do pokoju. Krzysiek zalał kawę wrzątkiem i pobiegł do łazienki. Ja tymczasem zabrałem się do wymiany zamka w drzwiach do pokoju. Nie chciałem, aby Niemcy podpieprzyli mi laptopa. Na szczęście wkładka, którą wziąłem z Polski pasowała.
- Cak, cak i gotowe - powiedziałem z zadowoleniem, gdy Krzysiek wracał z łazienki . Pomysł z zabezpieczeniem drzwi przypadł mu do gustu. Chwilę później już biegliśmy do auta.
- Długo będziemy na was jeszcze czekać ? - powitał nas Jakob gdy wsiadaliśmy do samochodu.

sobota, 1 września 2012

Niemiecki fundament

To jest najlepsza niemiecka papa - stwierdził Jakob, podczas gdy my w pośpiechu, niczym żołnierze rozwijaliśmy ją na niemieckim fundamencie. Fundament był wylany równo z gruntem i nawet dziecko mogło przewidzieć że woda podczas ulewnych deszczów będzie zawilgacać ściany albo nawet wlewać się do środka budynku.
- To nie moja sprawa - pomyślałem - jestem tylko gastarbeiterem. Ten fundament na pewno zaprojektowali niemieccy inżynierowie i teraz tak się będzie budować .
- Romek! W samochodzie w wiadrze jest specjalny klej do papy, weź go i przyklej papę do fundamentu , ale ,cak cak ! - Wrzasnął Jakob .
Pobiegłem do samochodu, znalazłem wiadro . Wyciągnąłem kartusz z napisem Sanitär-Silikon . Wszystkie inne pojemniki miały tę samą zawartość. A więc to jest ten specjalny klej do papy - pomyślałem. Szukałem jeszcze wyciskacza do silikonu gdy z zewnątrz dotarły słowa Jakoba .
- Długo się będziesz tam cackał , Gerard pomyśli że zgubiłeś się w samochodzie ... Dawaj ten klej !!
W biegu nabiłem wyciskacz , silikonem i rzuciłem się do smarowania betonu . Pozostali rozwijali jeszcze ostatnią rolkę papy ,gdy na fundament wkroczył nasz szef  Gerhard Werner i Jakob .
Obejrzeli plan budynku i zabrali się do niwelowania niedokładności fundamentu za pomocą plastikowych podkładek, poziomicy laserowej i specjalnej łaty.
- To jest bardzo droga łata , bardzo dokładna , ona kosztuje 300 euro , uważajcie na nią - powiedział Jakob gdy po pracy pakował ja do specjalnego futerału - Jak ktoś ją spiepszy, to będzie musiał ją odkupić.
Było już ciemno, gdy spakowaliśmy graty i pojechaliśmy do hotelu.